Supermenka

„Supermenka”, to opowieść o kilku latach życia współczesnej Polki. Kobiety wykształconej, inteligentnej, błyskotliwej i pracowitej. Matki, żony, córki, pracownika, pracodawcy, kobiety szczęśliwej i nieszczęśliwej, zakochanej i samotnej, spełnionej i zdesperowanej.  

Opis spektaklu

90 minut na pokazanie takiego bogactwa doświadczeń, to bardzo mało. Chyba, że na scenie widzimy znakomitą aktorkę Jowitę Budnik, znaną z „Placu Zbawiciela”, „Nikifora”, „Jezioraka”, „Papuszy”,  „Na dobre i na złe” oraz „M jak miłość”, nagradzaną za główne role Złotymi Lwami i Orłem – Polską Nagrodą Filmową.

W „Supermence” jak w życiu, dramat miesza się z komedią, ironia z życzliwością, filozofia z banałem, a śmiech następuje po łzach i wściekłości. „Supermenka”, to opowieść  inteligentna więc podobnie jak w życiu inteligentnego człowieka, nie ma w niej czasu na nudę.  W opowiadanej przez Jowitę Budnik historii pojawia się galeria groteskowych, choć z życia wziętych postaci. Desperackie próby bohaterki, aby poradzić sobie na niebezpiecznych zakrętach życia, wzbudzają z jednej strony wielki podziw, a z drugiej wywołuje salwy śmiechu.

Możemy obserwować Jowitę Budnik w przejmujących monologach, finezyjnych, zabawnych dialogach, próbie tańca erotycznego, w czasie przetykania kolanka pod zlewem i w niezwykle bogatym repertuarze wokalnym. Tytułowa Supermenka, bierze na swoje barki ciężary, którym nie sposób podołać. Potrafi jednak krytycznie podejść do swoich relacji z dziećmi, matką, ukochaną pracą oraz mężczyznami. Uczy się na swoich własnych, często bolesnych, błędach. I znajduje rozwiązanie!

Twórcy

Autor:
Dorota Macieja
Reżyseria:
Jerzy Gudejko

Scenografia: Krzysztof Kelm

Kostiumy: Grażyna Gudejko

 
 

Galeria zdjęć

Recenzje

Teatr Kamienica, scena Parter, "Supermenka" i Jowita Budnik. W zasadzie wystarczyłoby powiedzieć tylko jedno: WIELKA! Bo po co rozbierać ten cudowny monodram na czynniki pierwsze? W szalonym skrócie: Dorota Macieja napisała jeden z lepszych tekstów ostatnich lat. I dała Jowicie Budnik po prostu straszliwą pracę! Ileż tam tekstu! A ta kobieta jest ze wszystkim sama! I skupia na sobie uwagę. Taki monodram udźwignęłaby w tym kraju może jeszcze tylko Krystyna Janda, ale nikt poniżej!
Komedia z nutką dramatu, idealnie wyważona opowieść o życiu kobiety, która miała wszystko, wspaniałego mężczyznę, dzieci, dom, pracę. Wystarczyło stracić tę ostatnią i ...wszystko się zmienia. Nagle człowiek zaczyna łapać się na tym, że zmieniają mu się przyzwyczajenia, dostosowuje się do sytuacji, która jest przecież tylko na chwilę. Tymczasem chwila do chwili i katastrofa gotowa. Jak czuje się człowiek, który nagle przesiada się z najdroższych kremów do tych za kilka złotych? W jaki sposób zmienia się jego światopogląd, gdy na zakupy zaczyna jeździć miejskimi autobusami, wyszukując w gazetkach reklamowych, który market oferuje największy rabat na ogromną paczkę makaronu? Z czego można zrezygnować, by przeżyć? Co będzie najtrudniej oddać?
Jowita Budnik rozśmiesza do łez, wzrusza, bo nie czaruje, nie gra i nie uwodzi. Po prostu jest tą kobietą, która łapie się na tym, że telefon nie dzwoni, przyjaciele się odwrócili, a niedawno kupiona piękna sukienka sprzedana w serwisie aukcyjnym pozwoli przeżyć parę dni, może tygodni. Jest prawdziwa, a w tej prawdzie niezwykła. Bardzo kobieca, z nieskazitelną dykcją (jakaż to przyjemność słuchać słów, które nie świszczą i nie szeleszczą!), ma umiejętność wyrażania emocji, ba - pulsuje nimi i drga! Jej bohaterka - Supermenka - bierze sobie na barki ciężar, który ją w końcu przygniata. Oglądając spektakl dowiecie się, jak sobie z tym radzi.
Trzeba bardzo wiele, by taka historia nie nudziła. Nieprzeciętna aktorka to jedno, ale dramaturgia spektaklu to również istotna sprawa! W "Supermence" nie ma niepotrzebnych fragmentów, znakomite monologi przeplatają się z piosenkami, dialogi (Budnik gra także swoich rozmówców - i to jak!) z tańcem na rurze! Spektakl płynie!
"Supermenkę" najbardziej przeżyją osoby, które wiedzą, jak to jest zastanawiać się, dlaczego nagle człowiek staje się niewidzialny i pamiętają, jak dokonywały wyborów, którą z ważnych dla siebie rzeczy trzeba sprzedać, żeby przetrwać. Inni będą śmiali się widząc, jak podobni są do bohaterki w jej zachowaniach, poglądach... Wszyscy bez wyjątku wyjdą z teatru urzeczeni magią, której stali się częścią!
To był piękny wieczór. Zagrało wszystko. Aktorkę wsparła świetna scenografia, wykorzystana do ostatniego elementu (może tylko ściana "biurowa" nie do końca przypadła mi do gustu), muzyka, rewelacyjnie poprowadzone światło, kostiumy. Reżyser spektaklu, Jerzy Gudejko, który nota bene siedział z tyłu sali, może być szczęśliwy. Stworzył cudowny spektakl, który zapewne zjeździ cały kraj, bo widzowie będą chcieli zobaczyć ekstraordynaryjną aktorkę w sztuce na miarę jej talentu.
I znów w Teatrze Kamienica trafiła mi się perła! Ech, kocham to miejsce. Niełatwo jest prowadzić taką instytucję kultury, o jej kłopotach "lokalowych" napiszę już wkrótce. Ale dziś to wszystko jest nieważne: liczy się Jowita Budnik. Kiedy publiczność wstała, wzruszona artystka zachowała się tak dziewczęco, jak gdyby nie miała tych wszystkich Orłów i Złotych Lwów! Pokora, ogromna pokora i świadomość, że oddało się serce temu, co się robi. I jeszcze jedna ważna sprawa - wiecie, dlaczego większość aktorek nie byłaby w stanie zagrać Supermenki? Otóż sprawa jest prosta. Te wypełnione botoksem, silikonem i czart wie, czym jeszcze twarze nie byłyby w stanie wyrażać tak pięknie emocji. Boże drogi, są jeszcze aktorzy przez duże A!

Włodziemierz Neubart Chochlik kulturalny

Jest w Supermence wiele momentów, w których publiczność - w tym niżej podpisana - wybucha szczerym, serdecznym śmiechem. Jowita Budnik ma naturalny talent do parodii - bez względu na to, czy udaje hydraulika (konkurs bez nagród: co to jest HOLAJZA?), hostessę witającą klientów w progu klubu dla panów (nie nienawidzę mężczyzn, ale szacunku za dużego dla nich nie mam), czy właścicielkę podupadającego wydawnictwa. Kolejne odkrycie: aktorka świetnie śpiewa, radząc sobie swobodnie z repertuarem Michała Bajora (sic!), Republiki, Lecha Janerki (to po spożyciu napojów wyskokowych...) czy... Ewy Demarczyk (SIC!). Tańczy na rurze (do ABBY), zamienia zepsutą zmywarkę w pół-automat, uczy się cieszyć z ładnego zapachu tanich kremów do twarzy i ciała (jedyne 6 złotych!) - ale nie zmienia to faktu, że cierpi, nie radzi sobie z życiem, i nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości.

Czytaj więcej

Lena Kuran - klonoweksiazki.blogspot.com

Muszę przyznać, że pierwszy raz widziałam Jowitę Budnik na scenie, do tej pory widziałam ją jedynie w serialu. I zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Nie jest łatwo skupić uwagę widzów, prowadząc monolog przez półtorej godziny. A jednak Jowicie Budnik udało się zdobyć serca publiczności. (...)

"Supermenka" skłania do refleksji na temat życia. Dramat przeplata się tu z komedią, bohaterka raz wzrusza, raz bawi widzów. 

Czytaj więcej...

Weronika Trzeciak - www.wiadomosci24.pl

Jowita Budnik na scenie wykorzystuje każdy procent swojego wspaniałego talentu. Jest konkretną szefową, ale też zapłakaną i zasmarkaną bezrobotną kobietą. Potrafi w jednej chwili być aplikującą w rozmowie rekrutacyjnej do nowej pracy i prezesem przeprowadzającym taką rozmowę. Ale przede wszystkim, jak we wszystkich swoich wcześniejszych rolach, jest szalenie prawdziwa i wiarygodna. 

Czytaj więcej: Supermenka, czyli kilka scen z życia kobiety

Iwa Poznerowicz - teatrdlawas.pl