Spektakle

Don Kichot z kamienicy

Wielka miłość, wspaniałe piosenki i walka dobra ze złem. Oto historia Don Kichota przeniesiona we współczesne realia.

Opis spektaklu

Marzyciel, który swoje życie poświęcił walce o ideały, musi jeszcze raz zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem i stanąć do ostatniej walki. U jego boku nie zabraknie wiernego giermka - Sanczo Pansy - oraz pięknej Aldonzy. Jednak tak bardzo poważne, to nie będzie... Zadbają o to Owczarze i niesamowicie gościnny Oberżysta. Genialna gra aktorska, przezabawne słowne igraszki, fenomenalna muzyka i efekty świetlne. Spektakl, który wzrusza i bawi do łez jednocześnie.

Sztuka „Don Kichot z kamienicy” powstała z okazji jubileuszu czterdziestolecia pracy artystycznej dyrektora i założyciela Teatru Kamienica, Emiliana Kamińskiego. Przeniósł on spektakl we współczesne realia i wplótł w niego wątki autobiograficzne związane z walką
o własny teatr. Sztuka jest manifestem artystycznym aktora, wyraża jego sprzeciw wobec nieprawidłowości współczesnego świata.

Przedstawienie ma kompozycję szkatułkową, jest to rodzaj teatru w teatrze. Rzeczywistość teatralna ulega podwojeniu, a nawet potrojeniu, dzięki temu sztuka nie odnosi się wyłącznie do konkretnej sytuacji, ale ma wymiar ponadczasowy, mówi o spełnianiu marzeń oraz o tym, że nigdy nie należy tracić nadziei.

Czy Don Kichot zwycięży, czy może jednak poniesie klęskę, będziecie się Państwo mogli przekonać oglądając spektakl.

Spektakl wyłącznie dla widzów dorosłych!

W spektaklu używane są światła stroboskopowe.

 

Galeria zdjęć

 

Zobacz wideo ze spektaklu: Don Kichot z Kamienicy, Don Kichot z Kamienicy w Teatrze Kamienica, Laura Raab i Emilian Kamiński - Don Kichot z Kamienicy

 

Twórcy

Reżyseria:
Emilian Kamiński
Inscenizacja i reżyseria: Emilian Kamiński
 
Współpraca muzyczne: Michał Salamon
 
Asystentka reż.: Dorota Kamińska
 

Galeria zdjęć

Recenzje

Wyobraź sobie, że spełnia się Twoje największe marzenie. Wydaje Ci się tak ogromne, tak ważne, że aż nierealne. Czujesz te emocje? Mogę się jedynie domyślać, że coś podobnego czuli Justyna Sieńczyłło i Emilian Kamiński budując swoją Kamienicę. Swój dom.

Spektakl „Don Kichot z Kamienicy” w reżyserii Emiliana Kamińskiego ma wydźwięk tak szczególny, że trudno rozpatrywać go tylko na płaszczyźnie artystycznej. Manifest Kamińskiego, będący jednocześnie jego spektaklem jubileuszowym (czterdziestolecie pracy artystycznej) jest bolesny, cierpki choć forma pozostaje słodko-gorzka.

Don Kichot z Kamienicy” jest swego rodzaju happeningiem. Efekt teatru w teatrze sprawia, że widz czuje się uczestnikiem wydarzeń przedstawionych na scenie. I to bolesne, ale ważne uczestnictwo.

 Kunsztownie reżyserowana i odgrywana – momentami z niebywałym humorem – historia Miguela de Cervantesa i jego „Don Kichota” raz po raz przerywana jest hałasami dochodzącymi z dyskoteki mieszczącej się obok teatru. Obok? W? Zamiast…?

Sztuka, miłość, pasja spotykają się z okrutną rzeczywistością. Rzeczywistością brudną i niesprawiedliwą. Bo dla dyrektora teatru „Człowiek z La Manchy” czyli historia losów Don Kichota i samego Cervantesa ma być pożegnaniem, rozrachunkiem, podsumowaniem. Dyrektor teatru, Emilian Kamiński walczy o ten ostatni spektakl. Mimo rusztowań, mimo trwającej już budowy, dudniącej dyskoteki – grają. Grają „Człowieka z La Manchy”. Kamienica gra. Trwa. Jest.

Spektakl buzuje od emocji. Krótkie, poszarpane sceny potęgują napięcie. Akcja rozgrywa się jednocześnie w kilku równoległych światach. W każdym istotą są te same wartości – prawda, miłość, ideały, marzenia.

Zespół aktorski przede wszystkim niesie prawdę. Każdy z artystów jest ziarnem prawdy, światłem, siłą. Niepodważalnie jednak mistrzem ceremonii jest sam Emilian Kamiński. Jego kreacja, a raczej kreacje są niezwykle dynamiczne, barwne, tak różnorodne. Zachwycają i poruszają. Kamiński będąc jednocześnie Don Kichotem, artystą, reżyserem, a przede wszystkim sobą samym tworzy kreacyjną całość. To całość piękna i bolesna. Kreacje Kamińskiego, jego emocjonalność, jego umiejętności sceniczne są po prostu najwyższej próby. Cały zespół aktorski zasługuje na ogromne brawa. Warto podkreślić, że w skład tego zespołu wchodzą także pracownicy teatru. Oni wszyscy niosą tę prawdę. Prawdę, wiarę, miłość.

Don Kichota z Kamienicy” trudno rozpatrywać jednowymiarowo. Ten spektakl, happening, manifest to historia w historii. To ciężar rzeczywistości ubrany w lekkość żartu i melodii. To historia Don Kichota naszych czasów. Jednakże  „Don Kichot z Kamienicy” to obraz uniwersalny. Spektakl ten może być współczesną historią o marzeniach, ideałach i walce ze złem. Dla wielu jednak, dla mnie także, jest przede wszystkim historią o Kamienicy, o Emilianie Kamińskim, Justynie Sieńczyłło i całym zespole teatru.

Don Kichot z Kamienicy” był, jest dla mnie dźgnięciem w samo serce. Dotknął, pokaleczył moją emocjonalność. Wzbudził nieograniczone pokłady empatii, smutku, złości i lęku jednocześnie. Lęku o naszą wolność. Mimo lekkości żartów i niezaprzeczalnego uśmiechu, który towarzyszył wielu scenom. Mimo wspaniałej, nieszablonowej formy – trudno mi było czuć ten spektakl wyłącznie z poziomu artystycznego. Czułam go z poziomu duszy. Duszy człowieka, który kocha sztukę i kocha ludzi. Człowieka, który nie potrafi zrozumieć, który się boi, który się wścieka.

Człowieka, który wychodzi z Kamienicy ze spuchniętymi oczami.

Katarzyna hanna binkiewicz, krytykat

"Don Kichot z kamienicy" Dale'a Wassermana w reż. Emiliana Kamińskiego w Teatrze Kamienica w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym.

Emilian Kamiński przeniósł spektakl we współczesne realia. W tym nieco chaotycznie napisanym scenariuszu przebija walka o własny teatr.

W słowniku terminów teatralnych zabrakłoby pozycji, którą można by określić charakter ostatniej premiery w teatrze Kamienica. Zwłaszcza że jest to spektakl niezwykle osobisty. Zachowanie miary w prezentowaniu emocji nie było więc łatwe. Tytuł "Don Kichot z Kamienicy" wyznacza pewien trop, ale nie do końca. Manifest artystyczny Emiliana Kamińskiego to też za mało.

W tym nieco chaotycznie napisanym scenariuszu przebija walka o własny teatr. Jest to więc krzyk bólu, czego aktor nie ukrywa: "Ten krzyk serca i te łzy sprawiają, że nie umiem zebrać myśli w logiczną całość". I pewnie dlatego nam, widzom, tak łatwo się identyfikować z tym dramatem, który chce wykrzyczeć bohater. Początek przenosi nas na plac budowy. Praca betoniarki zagłusza słowa dyrektora. Przyszedł z prośbą. Prosi o jeden dzień przerwy w robotach, by aktorzy mogli zagrać ostatni spektakl, jeden z robotników pyta: "Dlaczego nie walczy pan o ten teatr, dlaczego pan się poddaje?". - To nie jest teatr, to mój dom, bez którego nie wyobrażam sobie życia - odpowiada zdławionym głosem i widz czuje, że tu kończy się gra, a zaczyna bezsilność.

A więc epitafium? Bo przecież nie happening. Na scenę wchodzi Don Kichot, Rycerz Smętnego Oblicza, i zaczyna walczyć ze złem świata. Szaleńczo, jak to Don Kichot. A z nim wierny giermek Sancho Pansa. W scenariusz wplecione są wątki autobiograficzne, w nich kawał historii tego kraju, gdzie siła zła zwyciężała. Don Kichot wspomina stan wojenny, zbrodnię dokonaną na księdzu, który chciał zło dobrem zwyciężać. Mimo to nie chce się poddać. Don Kichot z kamienicy, marzyciel, idealista, wierny sobie i swemu posłannictwu. Dlaczego miałby przegrać? Brawa i wzruszenie po spektaklu dowodzą, że będziemy go wspierać w jego walce z wiatrakami o zachowanie tego wszystkiego, co udało mu się stworzyć.

 

"Don Kichot z Kamienicy" Hanna Karolak, Gość Niedzielny nr 45/8.11 05-11-2015

2. Wielu ludzi nie wierzyło, że to się uda

24 października w warszawskim Teatrze „Kamienica” odbyła się premiera manifestu artystycznego „Don Kichot z Kamienicy” autorstwa Emiliana Kamińskiego, w jego reżyserii, inscenizacji, scenografii i z nim w roli głównej. Kamiński tworzy aż cztery wybitne kreacje: Don Kichota, dyrektora teatru, Cervantesa i szaleńca Alonso Kichana.
Po raz pierwszy zrealizowano sztukę autorską, w której we współczesne realia i problem („Kamienicę” chcą zawłaszczyć dziwni nowi współwłaściciele, zmienić teatr w coś bliżej nieokreślonego) zostały wplecione losy legendarnego Don Kichota i autora sztuki Miguela de Cervantesa oraz wątki autobiograficzne Emiliana Kamińskiego, związane z walką o własny teatr.
Motyw sztuki, opartej na „Człowieku z La Manchy”, chodził za Emilianem Kamińskim od wielu lat, a ostatnie wypadki dotyczące jego prywatnego teatru zaczęły go prowokować, aby zmierzyć się z tym tematem. Realizacja takiej sztuki była najlepszym lekarstwem na rozładowanie stresu, jaki powstał w wyniku wydarzeń i eksmisji wręczonej Kamińskiemu przez zarząd Wspólnoty Mieszkaniowej budynku przy alei Solidarności 93 w Warszawie.
Okazało się, że można w sposób niezwykle trafny i przemyślany połączyć dwa światy, bo Cervantesa też kiedyś spotkał podobny los (próbowano mu odebrać teatr), tym bardziej że życie samo pisało scenariusz. Na bazie znanych motywów Kamiński na nowo napisał sztukę z piosenkami, które są dostosowane do rzeczywistości. Wielu ludzi nie wierzyło, że to się uda...
Kamiński zaangażował nie tylko zawodowych aktorów, ale i pracowników „Kamienicy”, którzy ze swoich zadań wywiązali się wybornie, tworząc często bardzo wyraziste postaci. Reżyser chciał, żeby do sztuki wnieśli współczesność. I wnieśli. Majstra zagrał autentyczny kierownik techniczny teatru Michał Mazurczak, Kurtyzanę, specjalistka od teatralnego piaru Monika Dziekan. Dwóch transwestytów Piotr Kotnowski i Krzysztof Karp (pracownik działu sprzedaży biletów i magazynier), którzy sprawiali wrażenie, że rzeczywiście są facetami uwięzionymi w powłoce kobiety. Narkomankę kapitalnie zagrała szefowa biura sprzedaży biletów Anna Szydelska. Scenografię „Don Kichota z Kamienicy” tworzy autentyczna 200-letnia stodoła, kupiona za 500 złotych. Duże wrażenie robi sadzawka z wodą, w którą wpada bohater sztuki. Biczowanie się Don Kichota również jest autentyczne, Kamiński nie udaje, że leje się pejczami, z których każdy ma 10 rzemieni jak 10 przykazań. Kiedy go zapytałem, co było najtrudniejsze w pracy nad tą sztuką, odpowiedział: „Mieć spokój w głowie, co udało mi się osiągnąć. Na próbach moja głowa mówiła: "dość", czułem, że potrzebuję zatrzymania się, odpoczynku, bo przez moment nie wiedziałem już, gdzie jestem i co robię. Na szczęście szybko wracałem do siebie. Cały spektakl kosztował mnie trochę zdrowia. Czasem miałem wrażenie, że ktoś za mnie robi tę sztukę”.
Drugą co do ważności rolę w tym spektaklu odgrywa Aldonza (w oryginale Dulcynea), czyli Laura Raab. Kamiński pracował z nią wcześniej przy spektaklu „Zalotny uśmiech słonia”. Laura jest wykształconym muzykiem (ukończyła PSM II stopnia w klasie skrzypiec), śpiewaczką (Voice Studio w Nowym Jorku), dyrygentką chóralną, ukończyła też Uniwersytet Muzyczny w Warszawie (dyrygentura chóralna). Jest aktorką, absolwentką Warszawskiej Szkoły Filmowej Bogusława Lindy. Sceniczna uroda, duży nośny głos z pięknie rozwiniętymi górnymi rejestrami i temperament pretendowały ją do zagrania tej roli.
Obok niej wyróżnia się znany z kilku seriali Michał Rolnicki, tworzący demoniczną postać Diabła.
I jeden z najbardziej plastycznych aktorów w Polsce Paweł Burczyk w roli Karczmarza.
Reżyserowi pomagała pod względem artystycznym i organizacyjnym znana i ceniona aktorka Dorota Kamińska, spełniając rolę asystentki. Nie można też pominąć trójki aktorów: Jacka Króla, Rafała Szalajki i Łukasza Mateckiego, którzy najpierw są fantastycznymi Więźniami, a potem aktorami teatru Cervantesa. No i oczywiście Krzysztofa Krupińskiego w roli Sanczo Pansy, doskonale dobranego nie tylko pod względem umiejętności aktorskich, ale również zewnętrznych. Krupiński pokazał sprawny warsztat, ale także ogromne zaangażowanie i prawdę swojej postaci. Galerię świetnych ról dopełnia Michał Salamon (syn pianisty Janusza Senta) w roli zakonnika, który odpowiada również za stronę muzyczną spektaklu.
Kiedy widzowie wchodzą na salę, na proscenium ustawiona jest betoniarka. Powstaje konsternacja, która szybko mija, gdy pojawia się dyrektor teatru i prosi, żeby majster dał mu scenę, aby można było wystawić ostatni spektakl w Teatrze„Kamienica”. Wtedy już wszyscy wiedzą, że zaczęło się przedstawienie...
„Don Kichot z Kamienicy” to najlepsza sztuka, jaką oglądałem w tym teatrze. Publiczność obserwuje wszystkie zdarzenia z zapartym tchem, momentami się śmieje, momentami wzrusza. Niektóre panie płaczą, a potem wszyscy wstają i w nieskończoność biją brawa.

Bohdan Gadomski , Tygodnik Angora 2.11.2015

Ten spektakl jest inny niż dotychczasowe przedstawienia w Kamienicy. Wchodząc na widownię, przenosimy się na plac budowy - tu ktoś piłuje, warczy betoniarka, cała scena zasłonięta jest folią malarską. Wszystko wskazuje na to, że trwa remont. Na scenie wśród budowlańców pojawia się Emilian Kamiński. I już ten moment, gdy stara się wręczyć kierownikowi budowy uzbierane od znajomych pieniądze, żeby opłacić jeszcze jeden wieczór na scenie, ściska za gardło. Załatwia z robotnikami przesunięcie remontu o jeden dzień, żeby on – właściciel, dyrektor, artysta – mógł pożegnać się ze swoim domem, teatrem. Robotnicy odchodzą, podnosi się kurtyna i zaczyna się prawdziwe przedstawienie, czyli historia Alonso Kichana – błędnego rycerza Don Kichota i jego wiernego giermka Sancho Pansy.

Czytaj dalej...

Iwa Poznerowicz