Noc Gwiazdy
Noc Gwiazdy, na podstawie „Tango Notturno” w reżyserii Barbary Sass. Wielki powrót spektaklu na życzenie Widzów.
Spektakl powstał w pierwszą rocznicę śmierci Barbary Sass i ku Jej pamięci. Reżyserka odeszła 2 kwietnia 2015 roku.
Premiera 7 kwietnia 2016 r.
Opis spektaklu
To opowieść o życiu Poli Negri – legendzie kina, artystce wielkiego formatu, która mimo talentu, wielkiej sławy i bogactwa nie potrafi poradzić sobie ze skrywanymi uczuciami, przeżyciami i strachem. Poli Negri towarzyszy przyjaciółka Paola Loebel, która stara się znaleźć rozsądne odpowiedzi na niewiadome, które otaczają wielką aktorkę. Rzecz dzieje się w berlińskim apartamencie hollywoodzkiej gwiazdy, w ciągu jednej nocy 1938 roku. Czy ta noc odmieni życie którejś z kobiet, przekonacie się Państwo, oglądając spektakl.
Przedstawienie ukazuje fenomenalny warsztat aktorski i wokalny obu aktorek. Teksty piosenek do spektaklu przetłumaczył Emilian Kamiński. Całość to adaptacja sztuki teatralnej Magdaleny Gauer „Klatka”, autorki głośnego spektaklu „Diva” nagrodzonego, m.in. w Nowym Jorku w 2011.
Twórcy
- Autor:
- Magdalena Gauer
- Reżyseria:
- Barbara Sass
Scenografia: Wojciech Stefaniak
Aranżacje muzyczne: Janusz Tylman
Tłumaczenie piosenek: Emilian Kamiński
Kostiumy: Sylwester Krupiński
Stylizacje: Marzena Sojda
Zdjęcia: Rafał Latoszek
Galeria zdjęć
Recenzje
"Noc Gwiazdy" w reż. Barbary Sass z Teatru Kamienica w Warszawie. Pisze Wacław Krupiński w Dzienniku Polskim. Jutro będzie koniec" - mówi w jednej z pierwszych scen Pola Negri. W innym miejscu dodaje: "Ostatni film i koniec". Słowo "koniec" padnie wiele razy; pojawi się we wspomnieniach głośnych romansów - z najsłynniejszymi z Charlie Chaplinem i Rudolfem Valentino, w opowieści o czasie, gdy była "obrzydliwie bogata", tyle że nastąpił "krach na giełdzie i koniec". Ale tego wieczoru najważniejszy jest koniec, który ma przyjść następnego dnia, rozdzielając te dwie kobiety - Paola Loebel, przyjaciółka i sekretarka Poli wyjedzie Nie spotkają się nigdy więcej.
Musiała wyjechać, była Żydówką, a w nazistowskiej Rzeszy oznaczało to wyrok. Był już listopad 1938 roku, tuż przed nocą kryształową, przed pogromem Żydów.
Pola Negri też opuści Niemcy, by w 1941 r. powrócić do USA. Dożyła tam 90 lat, umarła w roku 1987, jakże niedawno.
Da się w godzinę z okładem opowiedzieć o takim życiu, w które wpisane są ubóstwo dzieciństwa, bieda warszawskiego Powiśla, a później - za sprawą talentu, tudzież życzliwych ludzi - światowa kariera?
Da się choć przybliżyć los dziewczyny, która najpierw osłabiona gruźlicą (lecząc się w Zakopanem odnalazła tomik Ady Negri, włoskiej poetki, od której przejęła pseudonim) rezygnuje z tańca na rzecz aktorstwa, a później ma tyle siły, by wspiąć się na szczyt? Da się oddać wszelkie oblicza kobiety, której zdolności, determinacja i pewnie niemała doza szaleństwa uczyniły z Apolonii Chałupiec legendę kina?
Nie, ani w godzinę z okładem, ani nawet w dobę takiego życia przedstawić się nie da. A jednak "Noc gwiazdy", spektakl Teatru Kamienica z Justyną Sieńczyłło w roli słynnej Polki i Marzeną Trybałą jako Paolą Loebel ogłada się z narastającym zainteresowaniem. I skupieniem. Bo przecież nie jest ważne ani pokazanie całej biografii, ani liczby zrealizowanych filmów, ani mniej czy bardziej pikantnych szczegółów z kolejnych romansów. Ot, na przykład: "Pola opowiedziała mi o ich pierwszej nocy. Rudi pojawił się z naręczem róż, poobrywał płatki i rozrzucił na łóżku. Potem rozgniatali je swoimi ciałami, a wokół unosił się słodki zapach". To można wyczytać w biografii Mateusza Kotowskiego.
Tu istotna jest magia aktorstwa Justyny Sieńczyłło, jej zdolność przechodzenia od nastroju euforii po przygnębienie, od chełpienia się własną wielkością po zwątpienie, od minoderii i próżności ["Moja służba miała wspaniałe warunki, osobne pokoje, łazienki. () Tak, to ja kupiłam rodowe klejnoty Hohenzollernów"] po zwątpienie i rozpacz kobiety świadomej swej bezsiły, świadomej porażek - w miłości, w niespełnionym macierzyństwie, w karierze, której kres położyło nadejście kina dźwiękowego. Stąd cierpkie poczucie, że to już koniec. A przecież mówiąc to Pola Negri nie ma za sobą połowy życia.
Godzina z okładem. Bodaj dziesięciu minut. Nie potrzeba więcej; tyle w spektaklu emocji, takie zagęszczenie uczuć. I wspaniały śpiew aktorki - tym cudnym, niskim głosem. I magnetyczna jej uroda. Wystarczy, by sięgnąć po filmy, piosenki czy książki, by chcieć poznać Polę Negri bliżej. Bo choć kariera tej Polki jest absolutnie wyjątkowa, choć mogłaby być kanwą wielkiego hollywoodzkiego kina, ona wciąż pozostaje w cieniu zapomnienia. Oczywiście nie mam złudzeń; spektakl Sieńczyłło i Trybały Poli Negri nie rozsławi. To zostawmy kinu albo serialowi. Byle nie tak złemu jak "Bodo"! Ważniejsze, że przywraca on wiarę w kameralny teatr, w aktorstwo.
"Noc gwiazdy" to już drugie spotkanie Justyny Sieńczyłło z Polą Negri. Pierwsze - jako "Tango notturno" - reżyserowała Barbara Sass. Tę wersję, z udziałem Marzeny Trybały, obie aktorki przygotowały same. W hołdzie dla zmarłej przed rokiem wybitnej reżyserki. I uczyniły to tak, że czuje się jej obecność.
W poszukiwaniu przedstawienia idealnego dotarłem wreszcie do Teatru Kamienica. Przez te wszystkie lata w Warszawie jakoś tu nie trafiłem. Ależ żałuję. Trzeba teraz będzie nadrobić stracony czas.
W Kamienicy 7 kwietnia 2016 r. oglądałem premierę spektaklu pt. „Noc gwiazdy” – artystycznej podróży przez życie legendy światowego kina – Poli Negri. Mam wielki sentyment do tej postaci. Z wielu powodów. Po pierwsze aktorka pochodzi z Lipna, a to bardzo blisko moich rodzinnych stron, po drugie, widziałem w Sosnowcu dom przy ulicy Kołłątaja 6, w którym przez jakiś czas mieszkała u rodziny męża, Eugeniusza Dąmbskiego. To zawsze pobudza wyobraźnię. Z przeczytanych biografii wiem, jak nietuzinkowa to była osóbka. Ciężką pracą zdobyła światową sławę, ogromne pieniądze, zabrakło tylko szczęścia. Kobieta, która nie kryła swoich emocji, źle je lokowała. Gwiazda musiała zrozumieć, że kariera w stylu słynnego „American dream” może się skończyć, a sława na pstrym koniu jeździ… Co ważne, spektakl powstał w pierwszą rocznicę śmierci Barbary Sass-Zdort jako hołd jej pamięci.
- Czy to sceniczna biografia?
I tak i nie. „Noc gwiazdy” to zapis jednej szczególnej nocy w 1938 r. w życiu legendy kina, artystki, która podbiła Hollywood jak nikt z dalekiej Polski przed nią ani po niej. To ostatnia wspólna noc z towarzyszącą Poli od lat przyjaciółką, powiernicą, sekretarką, Paolą Loebel. Rzecz dzieje się w berlińskim apartamencie artystki. Kobiety żyjącej fantasmagoriami o sławie, która przemija. Paola – wierny cień gwiazdy, wie doskonale co robić, co mówić, jak wpływać na Polę Negri. Co stanie się, gdy nie będzie już mogła pomagać? Czy jest na tyle ważna dla aktorki, by ta wzięła sobie do serca jej najważniejszą propozycję?
Przedstawienie stanowi adaptację sztuki teatralnej Magdaleny Gauer pt. „Klatka”, autorki głośnego spektaklu „Diva” nagrodzonego m.in. w Nowym Jorku w 2011.
Pola wchodzi na scenę, by przygotować garderobę na przyjęcie z marszałkiem Goeringiem. Jej dobry nastrój mija z każdym łykiem mocnej whisky. Nic nie cieszy, a ostoja w trudnych czasach – sekretarka Paola oświadcza, że musi opuścić swoją chlebodawczynię i uciekać do Stanów Zjednoczonych. Co robić? - zastanawia się gwiazda – czy sekretarka jest faktycznie tak ważna w jej życiu? Co zadziałało tak źle, że wylądowała tutaj, w tym przykurzonym apartamencie, pełnym bardziej wspomnień niż prawdziwego życia… Zaczyna się noc samotności, pełna migawek z przeszłości, dawnych kochanków, sukcesów… Pola tańczy, śpiewa, żałuje i przeklina tych, którzy ją zostawili… Musi się na coś zdecydować.
2. To wszystko naprawdę miało miejsce?
W żadnym wypadku „Noc gwiazdy” nie ma na celu dokumentowania biografii artystki. Byłoby to z całą pewnością fascynujące, bo i losów bohaterki wystarczyłoby na niejeden film i spektakl, jednak tym, co w przedstawieniu jest najistotniejsze, jest próba ukazania osobowości kobiety, która z aktorstwa uczyniła sens swojego życia.
I – co ważne – większość z tego, co Apolonia Chałupiec mówi o sobie ze sceny, to… prawda! Szczęki opadają, wiem. Ale to wszystko naprawdę miało miejsce. Naprawdę bardzo ważnym punktem jej kariery było poznanie Ernsta Lubitscha. W rzeczy samej była jedną z najjaśniejszych gwiazd kina niemego oraz symbolem seksu. Faktycznie też miała romanse (a przynajmniej tak to wyglądało) z bohaterami masowej wyobraźni: Charlie Chaplinem i Rudolphem Valentino. Wielkim skandalem obyczajowym stała się jej manifestacja miłości do tego ostatniego na jego pogrzebie. Tak, rzuciła się wówczas na jego trumnę spazmatycznie szlochając. Zarzucano jej, że zrobiła to dla reklamy, jednak, jak tłumaczyła, zawsze była zbyt wylewna.
Prawdą jest również i to, że nie odniósłszy sukcesu w filmach dźwiękowych (nie spodobał się jej wyczuwalny akcent i niski głos, określany jako zbyt ordynarny u wielkiej gwiazdy), wyjechała do Niemiec, gdzie kontynuowała karierę, jednak z czasem zaczęła mieć kłopoty z nazistami. Minister propagandy Goebbels zakazał angażowania jej do filmów z powodu rzekomo żydowskiego pochodzenia, dopiero interwencja Hitlera (będącego jej zagorzałym wielbicielem), przywróciła ją kinu.
Mamy w spektaklu także kilka historii z pogranicza prawdy, ale to już sami sprawdzicie, bo na „Noc gwiazdy” zwyczajnie trzeba się wybrać.
3. Piwnica Warsza buduarem gwiazdy
Kameralny spektakl o tajemniczej gwieździe idealnie wpisuje się w klimat Piwnicy Warsza. Surowość ścian i licząca ponad sto lat piękna posadzka Villeroy&Boch dają możliwość przeniesienia się z poziomu warszawskiej ulicy do… zupełnie innego świata. Wojciech Stefaniak przygotował scenografię, która wyczerpuje całkowicie wszystko to, co chcielibyśmy zobaczyć. To genialne. Scena jest przecież maleńka, a znajdziemy na niej i gabinet, gdzie przy pięknym biurku Paola przygotowuje kalendarz swojej pracodawczyni, buduar, gdzie na pięknym szezlongu wypoczywa otumaniona alkoholem aktorka… Ależ to wszystko urokliwe. Jest i toaletka z pięknym lustrem, na której pysznią się klejnoty, kosmetyki i nieodłączna butelka…
Gdzieś z boku stoi pianino (szkoda, że nie jest wykorzystane w spektaklu), mamy też zadziwiająco dużo drzwi. Przez niektóre z nich momentami nieśmiało wygląda Paola, by doglądać swojej pani. Brawo, brawo, brawo!
Najpiękniejszy jest fakt, że i tak widzimy, że to już tylko cień dawnej świetności Poli Negri. Mieszkanko jest małe, sprzęty nie tak liczne jak dawniej. Kwiatów też niezbyt wiele… Ot, taka szara codzienność zapomnianej mistrzyni. Życie, chciałoby się powiedzieć. Dawne czasy przypominają plakaty do najważniejszych filmów artystki. Jest „Madame Dubarry”, „Mazurka” i in. Są takie ładne! Masa symboli, smutek, który przebija ze ścian, ech…
4. Warstwa muzyczna
Sporo jest muzyki w spektaklu. Justyna Sieńczyłło śpiewa pięknie, jej niski głos ma w sobie coś z tajemnicy. Nie słychać tu ani jednej fałszywej nuty. To duża zaleta spektaklu, w którym się śpiewa. Widz nie wybija się z transu, w który wprowadza upojna muzyka, nie przestaje kołysać się w rytm zasłyszanych słów. To duży plus. Sceniczna Pola Negri jest przecież rozedrgana, targają nią namiętności, lęki i strachy. Słychać to w głosie Justyny Sieńczyłło, ale słychać też klasę, tak typową dla czasów, gdy piosenka miała i piękny tekst i melodię. Warto dodać, że teksty wszystkich piosenek przetłumaczył na nowo Emilian Kamiński. Widać w tym rękę kogoś, kto odnosi się do materiału, z którym obcuje z pietyzmem i szacunkiem.
Nie tylko to słynne „Tango notturno” wbija się w pamięć. Cudnie, zupełnie inaczej od Poli, śpiewa też jej przyjaciółka Paola. Jest liryczna, wzruszająca, a przy tym niemal zamglona… Koniecznie trzeba zarejestrować te wszystkie piosenki…
5. To, co najważniejsze
Dwie wspaniałe aktorki, dwie wyraziste postaci, moc prawdy o koturnowej gwieździe kina niemego, o ludzkiej wrażliwości i dojmującym uczuciu samotności.
Justyna Sieńczyłło i Marzena Trybała jako Pola i Paola bardzo się od siebie różnią. Jedna: zapatrzona w siebie diva, żyjąca złudzeniami, druga: spokojna, rzeczowa, mądra życiowo kobieta. Znajdują klucz do siebie w sytuacji zagrożenia, okupują to potwornymi emocjami, ale… gdy wróg puka do drzwi, padają sobie w objęcia. Wreszcie pokazują, jak są dla siebie ważne, jak mogą przeżyć bez klejnotów, pieniędzy, za to z przyjaciółką u boku…
6. Justyna Sieńczyłło – jak aktorka gra aktorkę, która grała nawet w życiu?
Aktorka Teatru Kamienica przygotowała się do roli bardzo wnikliwie. Studiowała biografię Poli Negri, zrozumiała jej osobowość, uchwyciła teatralność na życie, jaka towarzyszyła boskiej Negri aż do końca…
Gwiazda kina niemego miała na siebie pomysł. Była przerysowana (dziś powiedzielibyśmy: karykaturalna), wysyłała krzykliwe komunikaty niewerbalne, uważała się za boginię, ważniejszą od innych. Artystka! Ci, którzy znają biografię pochodzącej z Lipna królowej Hollywood, wiedzą, że ta nie potrafiła oddzielić życia prywatnego od planu filmowego. Grała, bo to był jej sposób na życie. Grała przed przyjaciółmi, obcymi, tworzyła swój własny mit.
Justyna Sieńczyłło świetnie wpisuje się w tę kreację aktorki, która gra aktorkę grającą także w życiu… Śpiewa tak, że nie słyszymy polskiej współczesnej aktorki, a tamtą…odległą. Podobieństwo jest uderzające.
Chwilami minoderyjna nadekspresyjność uzasadniona jest tym, że taka była naprawdę Pola Negri. Stąd, jeśli Sieńczyłło upada na scenę, to tak, że widz zrywa się z krzesła, bojąc się, że kobieta połamała wszystkie kości. Po spektaklu aktorka przyznała, ze w myśl pierwowzoru oraz założeń reżyserki pierwszej wersji spektaklu: Barbary Sass-Zdort, w wielu momentach „poszła po bandzie”. Tak było. I tym właśnie przypieczętowany został sukces spektaklu. Prawda zawsze wygrywa, nie nijakość, nie zachowawczość, a prawda.
W Teatrze Kamienica Justyna Sieńczyłło udowadnia, że nie wystarczy, tak jak w mającej wielką reklamę „Policie” z Nataszą Urbańską w roli Negri, piękny kostium. Trzeba czymś ten kostium wypełnić. Czym? Warsztatem aktorskim – po pierwsze. Prawdą o wrażliwej, samotnej, zaszczutej kobiecie. Wreszcie też: emocjami (Pola Negri w Kamienicy obnaża się mentalnie w sposób, który zapada w pamięć). Pola – Justyna daje nam możliwość poznania fascynującej kobiety tkającej swój świat z prawdy i fikcji. Jest krucha i silna zarazem. Okrutna, ale i wielkoduszna. Pełna sprzeczności. Jej świat się zawalił, trudno wówczas panować nad emocjami. Taka jest prawdziwa Negri.
7. Marzena Trybała - czyli jak nie trzeba grać głównej roli, a i tak świecić pełnym
blaskiem
Nie pamiętam żadnej roli Marzeny Trybały, która byłaby zła. Ta piękna kobieta, emanująca wewnętrznym ciepłem, potrafi jak nikt nadawać kreowanym postaciom głębię emocjonalną. Nie inaczej jest w „Nocy gwiazdy”. Paola Loebel nie jest tylko sekretarką wielkiej artystki. Kimś, kto ma wyprasować suknię, pomóc się uczesać, przygotować plan dnia, segregować korespondencję. Paola jest towarzyszką doli i niedoli, najwierniejszą, najszczerzej oddaną, jedyną…
Widać to nie tylko, gdy dba o to, by jednak nadać życiu swojej pani pozorów braku skandalu. Ona jest jej naprawdę bardzo oddana. Gdy Pola miota się po mieszkaniu, rozlewając w szale pity w nadmiarze alkohol, Paola z lękiem spogląda na nią zza uchylonych drzwi. Gotowa zawsze podnieść, pomóc, uspokoić. Każdy głośniejszy szelest, każdy krzyk będzie dla niej znakiem, że trzeba interweniować.
Sama przeżywa również swój upadek. Jako Żydówka musi uciekać z Niemiec przed represjami nazistów. To ostatni dzwonek. Już się nią interesują. Zakomunikowanie tego gwieździe będzie dla niej niczym gwóźdź do trumny. Ta zachowa się profesjonalnie, oddając sekretarce resztki dawnej fortuny, kolczyki ze szlachetnymi kamieniami, pieniądze. Zdziwicie się, ale dar nie został przyjęty. Nawet w obliczu największego znaczenia dla Paoli nie liczą się dobra materialne, ale człowiek, u boku którego trwała przez większość życia. Gdy złośliwie wykrzyczy to Poli, wywoła u niej wstrząs. Będą rozmyślania, krzyki, rzucanie przedmiotami. Jaką decyzję podejmie artystka? Gdy rzuci się Paoli na szyję, to tylko w geście dramatycznego pożegnania, czy jako najbliższa jej osoba zrozumiała, że musza być zawsze razem?
Marzena Trybała ma w sobie pewną taką szlachetność. W roli Paoli widać ją szczególnie. Za taką rolę (a trzeba podkreślić, że żadna z aktorek nie chce przyćmić drugiej, one są partnerkami, obie walczą, by druga wypadła jak najlepiej), nie sposób jej nie wielbić. Popatrzcie na zdjęcia ze spektaklu: obie piękne, obie wrażliwe, obie wspaniałe…
8. Barbara Sass-Zdort na pewno się do nas uśmiecha
Nie napisałem nawet połowy tego, co kłębi mi się w głowie po zobaczeniu „Nocy gwiazdy”. Kiedyś na pewno jeszcze to zrobię. Tymczasem powiem jeszcze, jak miło było po spektaklu posłuchać,gdy autorka tekstu, Magdalena Gauer oraz Justyna Sieńczyłło, Marzena Trybała i zgromadzeni goście: rodzina i przyjaciele zmarłej rok temu reżyserki, wspominają pracę nad spektaklem o życiu Poli Negri.
Czuć było, że wykonano wszystkie polecenia Barbary Sass. Pojawiły się na scenie kobiety pełne emocji, wyraziste i prawdziwe. Takie, jakie chciała zawsze przedstawiać. Zaskakujące zaskoczenie również okazuje się hołdem wielkiej reżyserce i spełnieniem jej ostatniej artystycznej woli. Jak wyglądało? Zobaczcie koniecznie!
Obie aktorki, Justyna Sieńczyłło i Marzena Trybała, pokazały w tym przedstawieniu fenomenalny warsztat aktorski i wokalny, angażując widza w sztukę tak mocno, że z zaskoczeniem wybudzał się z zapatrzenia i zasłuchania, kiedy umilkły wszystkie słowa na scenie. Teksty piosenek do spektaklu przetłumaczył Emilian Kamiński, a całość to adaptacja sztuki teatralnej Magdaleny Gauer "Klatka".
"Noc Gwiazdy" to sztuka, którą należy zobaczyć, aby uświadomić sobie, że nie zawsze to, co nam wydaje się bajką, jest takie naprawdę, i że niejednokrotnie to, czego my sami nie doceniamy w naszym życiu, jest tym, czego najbardziej na świecie pragnie ktoś, kogo podziwiamy za to, że jest wielki i nieprzeciętny. Polecam gorąco (...).
Czytaj więcej: Wtorkowe spotkania kulturalne: "Noc Gwiazdy"