Aktualności

Aktualnosc l aktualnosci andrzej

Do wszystkich Andrzejów, których znałam…

 Andrzejki od zawsze były dla mnie wydarzeniem szczególnym, gdyż oznaczały moje urodziny, które wypadają w pobliżu tej daty, a także ze względu na sam charakter tego święta. To były pierwsze szkolne prywatki, spotkania klasowe – czas zabawy, wróżb, żartów oraz chwila wytchnienia od nauki i obowiązków. I z tamtego szkolnego okresu przypomina mi się Andrzej Gąsowski, z którym siedziałam razem w ławce. Byliśmy najmniejsi w klasie i oboje chcieliśmy udowodnić, że mimo niskiego wzrostu mamy wielkie marzenia.     

To był chyba pierwszy Andrzej, jakiego spotkałam, lubiłam go i szanowałam. Zaś najważniejszym Andrzejem w moim życiu był Andrzej Leśniewski –  mój teatralny synek, człowiek, którego nie ma już z nami, ale który zawsze będzie w moich myślach i sercu.

Poznałam go przed osiemnastoma laty, świetnie pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Młodziutki, dwudziestoletni i elegancko ubrany mężczyzna przyszedł do nas na rozmowę w sprawie pracy w teatrze. Pierwsze co pomyślałam, gdy go zobaczyłam, to że to jeszcze dzieciak. Jednak kiedy zaczęliśmy rozmawiać, szybko zweryfikowałam swoje zdanie. Zaimponował mi i Emilianowi swoją wiedzą, erudycją i niezwykłą kulturą osobistą. Miał głowę pełną pomysłów i wielki zapał do pracy. Od tamtej chwili oboje – Miluś i ja – wiedzieliśmy, że to wyjątkowy człowiek. Był prawnikiem, doradcą ds. literackich, asystentem i prawą ręką Emiliana, współtwórcą wielu scenariuszy, a przede wszystkim naszym przyjacielem. Andrzej był od spraw niemożliwych, kluczem, który otwierał wszystkie drzwi. Pracował z nami praktycznie od samego początku, budował z nami ten teatr, a w międzyczasie studiował i rozwijał się. Niewiele osób wie, że był wybitnym slamerem, znanym w całej Polsce (najbliższy slam poświęcony jego pamięci odbędzie się 16 grudnia), a także ukończył kurs na przewodnika po Warszawie. Jego znajomość Dwudziestolecia Międzywojennego, historii i literatury tego okresu była niesamowita, nikt nie był w stanie „zagiąć go” w tym temacie, a rozmowa z nim zawsze była fascynująca. To on zdobył białego kruka, „Sztafetę oszczerców” – autobiografię Wiery Gran, służył nam cenną radą w czasie prób do spektaklu, a później walczył o zachowanie pamięci o Wierze, o to, by jej prochy zostały przeniesione z bezimiennego grobu.

Prywatnie Andrzej był osobą o olbrzymim poczuciu humoru, ciętej poincie, pozytywną, niezwykle cierpliwą i bardzo empatyczną. Pomagał każdemu, kto tylko poprosił o taką pomoc. Nikt nigdy nie usłyszał od niego słowa „nie”. Przepadał za różnego rodzaju okazjami do świętowania, uwielbiał celebrować małe i duże wydarzenia. Na Tłusty Czwartek kupował pączki dla wszystkich w teatrze, a na Dzień Kobiet przynosił dziewczynom i kobietom z pracy symbolicznego tulipana. Zaś każda premiera bez Andrzeja w jego cudownym fraku, nie była tym samym. Kochał rozmawiać z gośćmi, bawić ich, opowiadać żarty lub snuć opowieści, w których aż roiło się od dygresji. Był mistrzem salonowej konwersacji i gentelmanem w każdym calu.

Jego ogromną zasługą dla teatru, za co zawsze będę mu niezmiernie wdzięczna, była walka o to miejsce. Andrzej wziął na siebie odpowiedzialność za Kamienicę i wraz z Emilianem stawiali czoła przeciwnościom – setki pism prawnych, kilkadziesiąt spraw sądowych oraz całe morze innych trudności, o których nie miałam pojęcia. Dokonał wyboru, który nie był łatwy i poświęcił bardzo wiele, by zadbać o to miejsce. I za to mu dziękuję.

Andrzej Leśniewski – wielobarwny egzotyczny ptak, dusza artysty i logiczny umysł, bliski i daleki zarazem, mój teatralny synek, a także ktoś do końca przeze mnie nieodkryty. Być może na tym właśnie polegał jego ogromny urok.

Przy okazji dzisiejszego święta, chcę powiedzieć również o innych „moich” Andrzejach, tych, którzy byli i nadal są dla mnie ważni. Andrzej Lewczuk – nieokiełznana wyobraźnia surrealistyczna, wspaniały scenograf, który wraz z Emilianem stworzył niesamowite światy na scenie Teatru Kamienica; Andrzej Piecyk – mój kolega z PWST; Andrzej Kałuszko – reżyser, fotograf, dokumentalista, który współpracował z nami prawie od samego początku; Andrzejek – mój brat cioteczny; Andrzej Rodys – człowiek poezja, dziecko Powstania Warszawskiego, który wiele przeżył i mimo podeszłego wieku ma w sobie ogromną młodzieńczość i zapał; Andrzej Adamowicz – nasz maszynista z pracowni technicznej; Andrzej Deskur – aktor o wielkim talencie i przecudowny kolega.

Do wszystkich „moich” Andrzejów, których miałam przyjemność znać i których znam. Życzę Wam, by spełniały się wasze sny, abyście podążali za swoimi marzeniami oraz aby „jutro” było łaskawe. Zdrowia i niech Wam się darzy. A Tobie Andrzejku, mój kochany, niech będzie dobrze, gdziekolwiek teraz jesteś. Ściskam Was mocno.

 

Justyna Sieńczyłło